Na pierwszy rzut oka wygląda niepozornie – ot, zwykły organizer na kosmetyki. Ale kiedy tylko wylądował na mojej toaletce, zrozumiałam, że to był strzał w dziesiątkę. Dwie szufladki, ogromna półka, pastelowy kolor i ryflowane wykończenie robią robotę. A to wszystko za niecałe 80 zł? No przecież musiałam go mieć.

Organizer XXL z Sinsay. Doskonale ogarnie makijażowy chaos

Kiedy kosmetyki zaczęły wylewać się z każdej szuflady i szafki, wiedziałam, że czas na porządki. Przeszukałam mnóstwo opcji w internecie, ale nic nie przekonywało mnie na tyle, żeby kliknąć „dodaj do koszyka”. Aż tu nagle – zupełnie przypadkiem – wpadł mi w oko organizer w Sinsay. Stał na półce wśród innych gadżetów do domu i od razu przyciągnął wzrok swoim kolorem. Pastelowy róż w połączeniu z ryflowanym wykończeniem wyglądał jak z katalogu wnętrzarskiego. No i ten uchwyt u góry? Praktyczność w najładniejszym wydaniu.

Zobacz także:

W opisie podano, że organizer ma wymiary 24 x 13 x 34 cm. Na papierze nie robi to wielkiego wrażenia, ale w praktyce… wow. Półka główna pomieściła wszystkie moje codzienne kosmetyki – od podkładu, przez palety, po perfumy. A szufladki? Idealne na pomadki, kredki i inne drobiazgi, które zwykle plątały się po całej toaletce. Co ważne – organizer nie zajmuje połowy blatu, więc nawet w małej łazience albo na niewielkiej komodzie wygląda schludnie i nieprzytłaczająco. Wszystko w jednym miejscu, wszystko na swoim – i to bez grzebania.

fot. sinsay.com

Funkcjonalny i estetyczny organizer na kosmetyki. Te kolory to hit

Sinsay naprawdę się postarał. Organizer dostępny jest w czterech wersjach kolorystycznych: białej, czarnej, zielonej i różowej. Każdy z nich ma ten sam glam charakter – lekko błyszczące wykończenie, ryflowane detale i delikatnie zaokrąglone krawędzie. Kolory nie są krzykliwe, tylko stonowane, co sprawia, że organizer pasuje do większości wnętrz – od nowoczesnych, po bardziej klasyczne.

Nie oszukujmy się – większość organizerów wygląda fajnie tylko na zdjęciach. W praktyce okazuje się, że są albo za małe, albo niewygodne. Tutaj tego problemu nie ma. Organizer z Sinsay ma przegródki, które naprawdę ułatwiają codzienne korzystanie – nie muszę już grzebać w kuwetce w poszukiwaniu ulubionego eyelinera. Wszystko jest na swoim miejscu, posegregowane i… łatwe do znalezienia. Do tego szufladki są zaskakująco pojemne – weszły do nich nie tylko drobiazgi, ale nawet produkty do pielęgnacji. 

Styl glam nie za miliony. Sinsay wie, jak robi się porządki

Za cały ten bajer trzeba zapłacić dokładnie 79,99 zł. I to jest kwota, za którą naprawdę trudno znaleźć coś równie stylowego i praktycznego. Organizer nie wygląda na tani – wręcz przeciwnie. Ma klasę, styl i solidne wykonanie. Gładki wzór, ryflowane ścianki, lekko błyszczące wykończenie i stabilna konstrukcja sprawiają, że spokojnie można go postawić nawet w salonie, jeśli ktoś trzyma tam swoje kosmetyki czy akcesoria. No i nie trzeba być fanką różu – biały i czarny wyglądają równie dobrze, a trochę bardziej minimalistycznie.

Choć głównym przeznaczeniem tego organizera są kosmetyki, to… ogranicza się tylko ten, kto nie zna jego możliwości. Organizer świetnie sprawdza się też w innych rolach – jako miejsce na biżuterię, lakiery do paznokci, a nawet przybory biurowe. Szufladki są wystarczająco pojemne, żeby schować w nich spinacze, notatki czy długopisy, a górna półka z łatwością pomieści planner, okulary czy telefon. Jeśli ktoś szuka sprytnego rozwiązania do przechowywania – nie tylko w łazience, ale i w sypialni, na biurku albo w garderobie – ten organizer naprawdę daje radę.