Gadżet z Action, który kosztuje mniej niż 45 zł, okazał się totalnym game-changerem. Od kiedy kupiłem powerbank Philips o pojemności 10 000 mAh, towarzyszy mi praktycznie wszędzie – ale szczególnie doceniam go właśnie na plaży. Tam, gdzie zasięg bywa kapryśny, ekran świeci maksymalną jasnością, a fotek robi się dziesiątki, bateria smartfona siada szybciej niż zwykle. A ja? Już nie panikuję. Bo mam przy sobie mały, zgrabny, ale naprawdę konkretny gadżet, który ratuje sytuację.
Gadżet z Action, który warto zawsze mieć przy sobie
Ten powerbank wygląda niepozornie, ale nie daj się zwieść. Jego pojemność – 10 000 mAh – wystarcza na średnio 2,3 ładowania telefonu. Czyli spokojnie wystarczy na całodniowe plażowanie albo weekend bez dostępu do gniazdka. A do tego ma funkcję szybkiego ładowania, więc kiedy bateria spada do 10%, wystarczy chwila, żeby znowu wrócić do życia online.
Zobacz także:
fot. Action
Na pokładzie ma aż cztery porty: dwa klasyczne wyjścia USB-A, jedno wejście micro-USB i jeden port USB-C, który działa dwukierunkowo. Czyli tym samym kablem mogę ładować zarówno telefon, jak i sam powerbank. To ogromny plus, szczególnie kiedy pakuję się minimalistycznie. Do zestawu dołączony jest kabel USB-C, więc właściwie po zakupie od razu wszystko gotowe.
Obudowa? Czarny, matowy plastik ABS, który dobrze znosi piach, upał i lekkie zarysowania. Nie muszę się bać, że wrzucę go do torby z kluczami czy że dzieciaki go ubrudzą podczas zabawy. Na froncie – prosty wskaźnik LED z czterema diodami. Wystarczy rzut oka, żeby wiedzieć, ile energii zostało.
Powerbank z Action w takiej cenie to prawdziwy hit
Ten powerbank sprawdza się nie tylko na plaży. To mój towarzysz w podróży pociągiem, podczas długiego dnia na mieście albo w czasie festiwalu. Kosztuje dokładnie 43,95 zł – jak na tę funkcjonalność, to świetna cena. Działa stabilnie, nie nagrzewa się przesadnie, nie przerywa ładowania i... po prostu robi robotę.
Lubię go też za to, że nie wygląda tanio. Mimo niskiej ceny prezentuje się solidnie i estetycznie, a jego rozmiar sprawia, że zmieści się nawet w kieszeni bluzy czy nerki. Kiedyś miałem kilka różnych powerbanków, ale dopiero ten Philips z Action został ze mną na stałe. Bo w końcu znalazłem sprzęt, który nie zawodzi.
Na plaży, gdzie energia szybko znika z baterii, a kontaktów próżno szukać, taki gadżet jest bezcenny. I dlatego teraz nie ruszam się bez niego ani na krok.