Wygląda jak drzewko z rajskiego ogrodu: ma zielone liście, niewielkie owoce przypominające jabłka i rośnie przy pięknych, tropikalnych plażach. Ale niech ten obraz cię nie zwiedzie. Hippomane mancinella, znane również jako manchineel, to prawdziwy zabójca wśród roślin. Według Księgi Rekordów Guinnessa to najbardziej trujące drzewo świata – i nie bez powodu mówi się o nim „drzewo śmierci”.
Najbardziej trujące drzewo świata – jak działa jego toksyna?
To drzewo nie musi być zjedzone, dotknięte, a nawet ścięte, żeby stać się zagrożeniem. Wystarczy, że staniesz obok niego w deszczu. Sok Hippomane mancinella zawiera silnie żrące substancje, które mogą dosłownie wypalić skórę. Gdy krople deszczu spływają po liściach i pniu, przenoszą toksyny, które w kontakcie ze skórą powodują poważne oparzenia, pęcherze i bolesne stany zapalne.
Zobacz także:
Jeszcze gorzej, jeśli przyjdzie do pomysłu zjedzenia owocu – z pozoru soczystego, zielonego jabłuszka. Nazywane przez miejscowych „jabłkami śmierci”, owoce manchineel są śmiertelnie trujące. Ich spożycie wywołuje niemal natychmiastowe wymioty, silną biegunkę, drgawki i w skrajnych przypadkach – śmierć w wyniku zapaści krążeniowej.
Dlaczego najbardziej trujące drzewo świata nie jest wycinane?
Choć manchineel może stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia, niektóre kraje i naukowcy podejmują działania, by go nie usuwać. Dlaczego? To drzewo, mimo swojej toksyczności, pełni ważną funkcję ekologiczną. Jego korzenie stabilizują linię brzegową, chroniąc przed erozją, a gęste korony dają schronienie ptakom i innym zwierzętom tropikalnym. W rzeczywistości to drzewo odgrywa istotną rolę w ekosystemie przybrzeżnym.
Co ciekawe, drewno manchineel bywa wykorzystywane przez rzemieślników, ale tylko po wielomiesięcznym suszeniu, które usuwa trujące soki. Bez tego może dojść do poważnych powikłań – zarówno przy obróbce, jak i dalszym użytkowaniu.
Gdzie można spotkać najbardziej trujące drzewo świata?
Drzewo śmierci rośnie przede wszystkim w regionach tropikalnych: na wybrzeżach Florydy, Karaibów, Bahamów, Meksyku i Ameryki Środkowej. Osiąga do 15 metrów wysokości i najczęściej można je spotkać tuż przy plażach, co tylko zwiększa jego potencjalne zagrożenie dla turystów. Dlatego w wielu miejscach drzewa te są specjalnie oznaczane czerwonymi pasami lub tabliczkami ostrzegawczymi – żeby nikt przypadkiem nie schronił się pod nimi w czasie deszczu.
To nie jest legenda ani bajka z książki grozy – to realne, naturalne zagrożenie, które ma swoją naukową nazwę, udokumentowane przypadki i... turystów, którzy dowiadują się o nim dopiero po kontakcie.