Zawsze przed wyjazdem staję przed tym samym dylematem — co zrobić, żeby moje kwiaty przetrwały czas, kiedy mnie nie ma? W końcu podlewanie roślin to regularna czynność, której brak nawet przez kilka dni może sprawić, że po powrocie zastanę w doniczkach nie soczyście zielone liście, ale suche patyki. Najprostsze rozwiązanie to oczywiście poprosić kogoś z rodziny, przyjaciół lub sąsiadów o pomoc. Jednak nie zawsze mam taką możliwość — czasem wszyscy są akurat zajęci albo sami wyjeżdżają. Dlatego zaczęłam szukać prostych trików, które pozwolą zabezpieczyć kwiaty bez konieczności angażowania innych osób. I tak odkryłam genialny domowy patent z butelkami.
Kwiaty balkonowe — jak je zabezpieczyć na czas urlopu?
Kwiaty to żywe organizmy, które codziennie potrzebują wody, światła i odpowiednich warunków termicznych. Gdy nagle zostają same na kilkanaście dni, mogą nie poradzić sobie z nagłymi zmianami temperatury, nadmiernym nasłonecznieniem czy brakiem wilgoci w powietrzu. Szczególnie latem, kiedy upały są wyjątkowo dokuczliwe, ziemia w doniczkach szybko wysycha, a rośliny zaczynają więdnąć. Problemem bywają również przeciągi, zbyt mocne światło wpadające przez okna oraz zamknięte na głucho mieszkania, w których powietrze staje się suche i ciężkie. Dlatego tak ważne jest odpowiednie przygotowanie roślin na czas urlopu.
Zobacz także:
W przypadku kwiatów stojących na balkonie najpierw dbam o ich odpowiednią lokalizację. Zanim wyjadę, przenoszę doniczki w zacienione miejsce, najlepiej pod daszek, by nie były narażone na palące słońce czy ulewny deszcz. Nagłe burze i wichury potrafią wyrządzić sporo szkód — złamane pędy, połamane liście, a nawet przewrócone doniczki to częsty widok po intensywnych opadach. Osłonięcie kwiatów minimalizuje ryzyko takich uszkodzeń i pomaga utrzymać odpowiednią wilgotność podłoża, bo w cieniu woda nie paruje tak szybko.
Kwiaty domowe przetrwają urlop. Ratuje patent z butelką
Z roślinami w mieszkaniu postępuję podobnie. Zabieram doniczki z parapetów, gdzie w ciągu dnia słońce potrafi mocno nagrzać szybę i podłoże, a ziemia błyskawicznie traci wilgoć. Ustawiam kwiaty na podłodze w jasnym, ale nienasłonecznionym miejscu. Uchylam także jedno z okien na mikrowentylację, żeby zapewnić roślinom dostęp do świeżego powietrza. Taka stabilna, umiarkowana temperatura i minimalna cyrkulacja powietrza znacznie zwiększają szanse, że kwiaty spokojnie przetrwają mój wyjazd bez uszczerbku.
Największym odkryciem, które od kilku lat ratuje moje kwiaty, są... butelki po napojach. Zwykła plastikowa butelka o pojemności 1-1,5 litra świetnie sprawdza się jako prowizoryczny system nawadniający. Wystarczy napełnić ją wodą, lekko zakręcić nakrętkę (żeby woda nie wylewała się zbyt szybko), a następnie odwrócić do góry dnem i wbić szyjką w ziemię w doniczce. Woda powoli sączy się do podłoża, na bieżąco uzupełniając wilgoć. W zależności od wielkości doniczki i zapotrzebowania rośliny na wodę taka butelka potrafi utrzymywać wilgotność przez kilka dni, a nawet ponad tydzień.
Szklarnia z folii — dodatkowa ochrona dla wymagających roślin
W przypadku bardziej wymagających gatunków, które szybko tracą wodę, stosuję dodatkowy trik. Przygotowuję coś na kształt miniszklarni. Na dnie dużej misy rozsypuję drobne kamyczki lub keramzyt, podlewam je, a na tym stawiam doniczkę z kwiatem. Całość przykrywam przezroczystą folią spożywczą lub specjalną folią ogrodniczą, robiąc kilka niewielkich otworów wentylacyjnych. Dzięki temu woda odparowująca z kamyczków i ziemi utrzymuje wewnątrz wysoki poziom wilgotności, a roślina mniej się odwadnia. To rozwiązanie idealne na dłuższe wyjazdy.
Przed wyjazdem dokładnie oglądam wszystkie kwiaty — usuwam suche liście, przycinam zwiędnięte kwiatostany i sprawdzam, czy nie pojawiły się żadne szkodniki. Zdrowe, oczyszczone rośliny łatwiej poradzą sobie w trudniejszych warunkach. Staram się też zadbać o odpowiednią wilgotność powietrza — w tym celu wieszam mokre ręczniki w pobliżu roślin lub ustawiam pojemniki z wodą, które stopniowo parują. Dzięki temu kwiaty nie tracą zbyt dużo wilgoci z liści, a ja wracam z urlopu do zielonej, pachnącej domowej dżungli, zamiast do smutnych, wysuszonych badyli.