Reguła Trinity wywodzi się z badań przeprowadzonych w latach 90. na Uniwersytecie Trinity w Teksasie. Naukowcy sprawdzili, jak długo może wystarczyć kapitał inwestowany głównie w akcje i obligacje, jeśli co roku wypłacamy z niego określoną kwotę na życie. Wniosek okazał się zaskakująco prosty.
Czym jest reguła Trinity?
Sedno reguły brzmi: jeśli rocznie wypłacasz 4% wartości swojego portfela, pieniądze powinny wystarczyć na co najmniej 30 lat, a często znacznie dłużej. Przy odpowiednio zdywersyfikowanych inwestycjach ryzyko „wyzerowania” kapitału jest niewielkie.
Zobacz także:
Załóżmy, że do komfortowego życia potrzebujesz 60 tys. zł rocznie. Zgodnie z regułą Trinity wystarczy pomnożyć tę kwotę przez 25. Otrzymujemy 1,5 mln zł. To właśnie kapitał, który, zainwestowany rozsądnie, pozwala co roku wypłacać 4% na „życie’.
Potrzebujesz 100 tys. zł rocznie? Wtedy cel rośnie do 2,5 mln zł. A jeśli ktoś jest minimalistą i potrafi żyć za 40 tys. zł rocznie, teoretyczna „wolność finansowa” zaczyna się już przy 1 mln zł.
Dlaczego akurat 4%?
Cztery procent nie wzięło się z sufitu. Badania pokazały, że przy historycznych stopach zwrotu z rynków finansowych taka wypłata była dość bezpiecznym założeniem, nawet w trudnych dla gospodarki momentach: podczas kryzysów, w czasie inflacji czy giełdowej bessy. Co ważne, mówimy tu o wypłatach indeksowanych o inflację, czyli utrzymujących realną siłę nabywczą pieniędzy.
Dziś niektórzy eksperci są bardziej ostrożni i mówią o kwotach rzędu 3-3,5%, zwłaszcza zakładając że przeciętna długość życia rośnie. Inni z kolei twierdzą, że elastyczność, czyli wydawanie mniej w gorszych latach, pozwala spokojnie trzymać się klasycznych 4%.
Czy reguła Trinity naprawdę pozwala „nigdy nie pracować”?
Teoretycznie tak, ale życie rzadko bywa tak czarno-białe. Reguła Trinity nie zakłada zerowych dochodów, a raczej finansową niezależność. W praktyce wiele osób po osiągnięciu tego poziomu nadal coś robi: freelancing, projekty kreatywne, własny biznes, ale już bez presji „muszę, bo inaczej nie zapłacę rachunków”.
To właśnie największa wartość reguły Trinity: daje wybór. Możesz pracować, ale nie musisz. A to, przyznajcie sami, zmienia wszystko.
Czy to ma sens w polskich realiach?
Choć badania powstały w USA, zasada jest uniwersalna. Kluczowe są: rozsądne inwestowanie, kontrola kosztów życia i długoterminowe myślenie. W Polsce dochodzą inne czynniki: system emerytalny, opieka zdrowotna czy niższe koszty życia niż w wielu krajach Zachodu, co dla niektórych działa nawet na plus.
Ile trzeba mieć na koncie, żeby nigdy nie pracować? Odpowiedź brzmi: około 25-krotności rocznych wydatków. Dla jednych będzie to milion złotych, dla innych kilka milionów. Reguła Trinity nie jest magicznym zaklęciem, ale prostym drogowskazem. Pokazuje, że finansowa wolność to nie abstrakcja, ale matematyka, konsekwencja i czas. A wizja poranka bez budzika? To już tylko miły dodatek.








