Po latach walki z beznadziejnymi, jak mi się zawsze wydawało, włosami, teraz mogę wam przyznać się do jednego: to nigdy nie było siano. To były loki, które przez lata były zaniedbywane, źle traktowane i kompletnie niezrozumiane.
Moje włosy nikogo nie słuchały
„Proszę mi to jakoś wygładzić!”. To zdanie powtarzałam u fryzjera jak mantrę. Zawsze chodziło o to samo: żeby choć przez moment moje włosy zachowywały się normalnie: nie sterczały we wszystkie strony, nie puszyły się, nie wyglądały, jakby poraził mnie prąd..
Zobacz także:
Wydawało mi się, że prostowanie to jedyna słuszna droga. Czasem radę dawało modelowanie na szczotce, ale zawsze w asyście ciężkiej artylerii kosmetyków wygładzających. Efekt było widać dosłownie przez godzinę. Po tym czasie moje włosy zaczynały swoją zwyczajową „imprezę”.
W domu, co oczywiste, nie radziłam sobie lepiej: godzina z suszarką w jednej ręce oraz lakierem, który sklejał wszystko w jedną sztywną bryłę, w drugiej. Włosy, w najlepszym wypadku, były matowe i szorstkie w dotyku..
Moment olśnienia: to jednak loki
Przełom przyszedł zupełnie niespodziewanie. Moja dobra znajoma, która nieustannie siedzi w internecie i przegląda nowinki kosmetyczne, stwierdziła z miną znawcy: „Ty nie masz prostych włosów, ale kręcone, tylko źle pielęgnowane”. Oczywiście parsknęłam śmiechem. Ale potem pomyślałam: „A co, jeśli ona ma rację?”
Zaczęłam się przyglądać swoim włosom uważniej. Fakt, po myciu, kiedy były wilgotne, skręcały w delikatne fale, czasem nawet pojawiało się coś na kształt loków. Tyle że efekt ten znikał zaraz po tym, jak wychodziłam z łazienki. Włosy schły i puszyły się.
Słowa koleżanki utkwiły mi jednak w głowie. I kiedy pewnego dnia wpadłam do Hebe, nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zajrzeć na dział pielęgnacji włosów. Okazało się, że preparatów do pielęgnacji loków jest ogrom, łącznie z takimi, które obiecywały mój rzekomy skręt wydobyć.
Nie miałam jednak ani ochoty, ani budżetu na eksperymenty z drogimi kosmetykami. Dlatego kiedy zobaczyłam Professional Curls od Joanny, wiedziałam, że muszę spróbować. Za 18,39 zł grzechem byłoby nie spróbować.
Joanna Professional Curls: pierwsze użycie i pierwsze zaskoczenie
fot: hebe.pl
W domu umyłam włosy i zaczęłam eksperyment. Jeszcze wilgotne spryskałam delikatnie sprayem Professional Curls, ugniotłam pasma dłonią, bez szczotki, bez grzebienia. I… zostawiłam je w spokoju. Bez szarpania szczotką, bez poprawiania co pięć minut,
Kiedy włosy zaczęły schnąć, zobaczyłam coś, czego nie widziałam u siebie od lat: kształt. Pojawiły się wyraźniejsze fale, a miejscami nawet loki. Włosy nie były sztywne ani ciężkie od kosmetyków. Były miękkie, sprężyste, jakby „żywe”. I co najważniejsze: nie puszyły się.
Po wysuszeniu nie mogłam przestać ich dotykać, bo nie dowierzałam: nie były już suche i matowe. W żadnym razie nie wyglądały na zmęczone.
Regularne stosowanie: Professional Curls od Joanny to hit
Po kilku tygodniach regularnego używania mogę powiedzieć jedno: to nie było szczęście początkującego. Ten spray naprawdę działa długofalowo. Włosy zaczęły „uczyć się” skrętu. Każde kolejne mycie przynosiło lepszy rezultat. Loki stały się bardziej przewidywalne, elastyczne i, co cieszyło mnie chyba najbardziej, mniej podatne na wilgoć.
I najważniejsze: już nie muszę poświęcać godzin na stylizację. Kilka psiknięć, trochę ugniatania palcami, czasem suszenie suszarką z dyfuzorem, a czasem po prostu naturalne schnięcie. I tyle. Bez walki, bez frustracji.
Professional Curls od Joanny pachnie delikatnie i nienachalnie. Opakowanie jest duże, oraz wydajne. A cena? 18,39 zł, czyli tyle, co nic w dzisiejszych czasach. Wszystko to sprawia, że chyba znalazłam kosmetyk idealny.








