Rosół to król polskich zup – niedzielny obiad bez niego wydaje się niepełny. Każdy ma swój sposób na tę klasykę, jednak to, jak gotuje go Robert Makłowicz, przechodzi najśmielsze oczekiwania. Słynny krytyk kulinarny od lat podkreśla, że w kuchni liczy się cierpliwość, jakość składników i odrobina kreatywności. I właśnie ten ostatni element sprawia, że jego rosół różni się od tradycyjnego. To nie żadna egzotyczna przyprawa, ale mięso, które zazwyczaj nie trafia do garnka z bulionem.
Rosół Roberta Makłowicza z nietypowym składnikiem
W większości domów rosół gotuje się wyłącznie na kurczaku albo na mieszance drobiu i wołowiny. Robert Makłowicz idzie jednak krok dalej. Do garnka, obok połowy kurczaka, dorzuca… antrykot wołowy. Tak, kawałek mięsa, który zwykle trafia na patelnię lub ruszt, tutaj staje się bazą głębokiego, aromatycznego bulionu.
Zobacz także:
Dlaczego akurat antrykot? Makłowicz tłumaczy, że dzięki niemu wywar zyskuje wyjątkową intensywność i lekką słodycz, której próżno szukać w klasycznym zestawie mięs. To mięso bogate w tłuszcz i włókna kolagenowe, a one sprawiają, że rosół wychodzi pełniejszy, bardziej mięsny i – co ciekawe – klarowny, jeśli tylko gotuje się go na wolnym ogniu.
Nie jest to oczywiście jedyny sekret. Cebula opalana nad palnikiem, korzeń pietruszki, seler i marchewka to obowiązkowy zestaw, ale to właśnie dodatek antrykotu odróżnia przepis Makłowicza od tego, co zna większość babć. Nic dziwnego, że trudno uwierzyć, dopóki samemu się nie spróbuje.
Tak ugotujesz rosół Roberta Makłowicza krok po kroku
Cała magia zaczyna się od zimnej wody – mięso musi do niej trafić od razu, żeby oddało maksimum smaku. Do garnka z kurczakiem i antrykotem Makłowicz wrzuca liść laurowy i dwa ziarna ziela angielskiego, a potem cierpliwie gotuje wywar przez godzinę, regularnie zbierając szumowiny. Dopiero później dorzuca warzywa: marchewkę i pietruszkę pokrojone w słupki, seler i opalaną cebulę.
Tu trzeba pamiętać o jeszcze jednej rzeczy – ogień powinien być minimalny. Rosół ma tylko delikatnie „mrugać”, inaczej bulion stanie się mętny. Makłowicz podkreśla, że w kuchni nie ma drogi na skróty, a dobry rosół to minimum trzy godziny gotowania.
Na koniec doprawia wywar solą i pieprzem, a po kilku minutach serwuje go z domowym makaronem i posiekaną natką pietruszki. Efekt to rosół, który zachwyca nie tylko smakiem, ale i kolorem – złocisty, aromatyczny, taki, który zostaje w pamięci na długo.









