Sezon grzybowy w pełni. Las żyje, pachnie wilgocią i żywicą, a każdy krok wśród sosen może przynieść niespodziankę. I to jaką. W mediach społecznościowych furorę robi zdjęcie potężnego siedzunia sosnowego, którego waga sięgnęła niemal 10 kilogramów. Ten grzyb gigant nie tylko zaskakuje wielkością, ale też wywołał prawdziwe poruszenie wśród grzybiarzy. Gdy takie okazy trafiają się w naturze, trudno przejść obok nich obojętnie.
Grzyb gigant w polskim lesie. Niezwykłe znalezisko
Wszystko zaczęło się od jednego zdjęcia wrzuconego na facebookowy profil „Grzybiarzwlesie”. Fotografię nadesłał anonimowy grzybiarz, który trafił na siedzunia ważącego 9,6 kg. W opisie okaz ten nazwano „bestią”, a w sieci zawrzało. Reakcje były różnorodne. „Gratulacje!” – pisali niektórzy, inni dzielili się wspomnieniami i przepisami. „Zazdroszczę, bo ja już kilka lat nie mogę trafić” – brzmiał jeden z komentarzy. A jeszcze inni po prostu nie byli przekonani. „Dla mnie to nie grzyb. Zawsze zostawiam” – napisał jeden z użytkowników na Facebooku pod postem.
Zobacz także:
Tak czy inaczej – trudno zaprzeczyć, że taki grzyb gigant to sensacja. Dla niewtajemniczonych: siedzuń sosnowy to grzyb o bardzo oryginalnym wyglądzie (inaczej kozia broda albo szmaciak gałęzisty). Przypomina koralowca, naturalną gąbkę lub potężny kalafior. Rośnie przy podstawie sosen, najczęściej w lasach iglastych, i zwykle ma jasnokremowy kolor, który z czasem ciemnieje.
Siedzuń sosnowy, czyli popularny szmaciak. Czy warto go zrywać?
Ten grzyb to nie tylko ciekawostka przyrodnicza, to także prawdziwa delicja. Ma lekko orzechowy smak i specyficzną, chrupką konsystencję. W kuchni daje spore pole do popisu – jest świetny do smażenia, gotowania i suszenia. Ale trzeba uważać, bo przez swoją strukturę łatwo ukrywa piasek i leśne zanieczyszczenia, więc przed obróbką wymaga dokładnego oczyszczenia. Internauci piszą o nim z zachwytem:
Uwielbiam go na masełku z białym pieprzem i solą – wskazuje komentujący pod postem „Grzybiarzwlesie” na Facebooku.
Choć dziś można go legalnie zbierać, siedzuń sosnowy jeszcze do niedawna był objęty ochroną gatunkową w Polsce. Wykreślono go z tej listy dopiero w 2014 roku. To ważne, bo wielu grzybiarzy wciąż nie wie, że zbieranie „koziej brody” jest już dozwolone. Nadal widnieje jednak na Czerwonej liście roślin i grzybów jako gatunek „potencjalnie zagrożony”, ponieważ rośnie tylko w określonych warunkach, a więc tam, gdzie lasy są zdrowe, naturalne i nieprzekształcone.
Grzyb gigant, ale nie taki rzadki?
Choć 10-kilogramowy siedzuń to bez wątpienia ewenement, niektóre osoby twierdzą, że w odpowiednich warunkach można trafić na naprawdę okazałe egzemplarze. Siedzuń nie cieszy się aż taką popularnością jak borowik czy podgrzybek. Często bywa pomijany albo zostawiany w lesie, bo wygląda „dziwnie” albo nie kojarzy się z tradycyjnym grzybem jadalnym. Ale to właśnie ten brak zainteresowania może sprawiać, że niektóre okazy mają szansę spokojnie dorastać do kolosalnych rozmiarów.
Duże rosną, bo ludzie tego nie zbierają – zauważył jeden z internautów pod postem „Grzybiarzwlesie” na Facebooku.
Kiedy i gdzie najlepiej go szukać? Siedzuń sosnowy najczęściej pojawia się od lipca do listopada, ale wrzesień i październik to absolutny szczyt jego obecności. Kluczowe są wilgotne dni i ciepłe noce, czyli dokładnie to, co oferuje obecna jesień. Rośnie głównie przy podstawie sosen, rzadziej w towarzystwie innych drzew iglastych. Najczęściej występuje w starych, nieco zaniedbanych kompleksach leśnych, gdzie gleba nie jest zbyt zubożona.