Noworoczne zabawy sprzed lat to nie tylko muzyka i telewizja w tle, ale też konkretna kuchnia: szybka, tania i oparta na tym, co akurat dało się zdobyć. Z tamtego repertuaru przetrwały potrawy, które do dziś potrafią wywołać dyskusję przy stole – zwłaszcza te najbardziej „peerelowskie” w charakterze.

Bez tej przekąski trudno było wyobrazić sobie imprezę sylwestrową w PRL-u

„Żabie oczka” to potoczna nazwa plasterków mortadeli podsmażanych na patelni. Była to opcja wygodna: robiło się ją błyskawicznie, składniki kosztowały niewiele, a efekt – ciepła, tłusta przekąska – pasował do imprezowego klimatu.

Zobacz także:

Wędliny z tamtych lat nie słynęły z idealnego składu, ale współczesne wyroby też często mają długą listę dodatków. W praktyce różnica bywa taka, że dziś łatwiej znaleźć produkt lepszej jakości, choć nadal trzeba czytać etykiety – zwłaszcza gdy w grę wchodzą substancje, które w nadmiarze mogą szkodzić.

Z dzisiejszej perspektywy smażona mortadela nie brzmi jak wzór „zdrowego talerza”. Trzeba jednak pamiętać o realiach: wybór produktów był ograniczony, liczyła się dostępność i cena, a takie rozwiązania pozwalały szybko nakarmić gości bez wielkich przygotowań.

Takie dania także były stałym punktem peerelowskich stołów

Sałatka jarzynowa

Najbardziej rozpoznawalny symbol tamtej kuchni. Gotowane warzywa, groszek z puszki, jajka i majonez tworzyły danie, które dało się przygotować wcześniej i podać w dużej misce. Było sycące, a przy tym „uniwersalne” – pasowało do niemal wszystkiego.

Galaretki z mięsem lub rybą

W wielu domach uchodziły za bardziej odświętną propozycję. Zastygały w formach i wyglądały efektownie, dlatego kojarzyły się z elegancją, nawet jeśli bazowały na prostych składnikach i domowych metodach.

Śledzie

Bez nich nie obywało się wiele spotkań. Robiono je na kilka sposobów: w oleju, w śmietanie albo w wersjach z cebulą i marynatą. Dobrze znosiły przechowywanie, więc były praktyczne, a do tego świetnie „trzymały” imprezowe menu.

Koreczki

Przekąska idealna na czasy, gdy liczył się pomysł, a nie dostęp do wyszukanych produktów. Na wykałaczki trafiały różne zestawy: ser, wędlina, ogórek, oliwka czy warzywa. Małe porcje, szybkie jedzenie i sporo możliwości kombinowania.

Kanapki

Niewielkie, kolorowe i przygotowywane w wielu wariantach: z pastą jajeczną, serkiem, szynką czy rybą. Często to dekoracja robiła największe wrażenie – nawet jeśli skład był skromny, liczył się sposób podania.

Tatar

Choć kojarzy się z restauracyjną klasyką, trafiał także na imprezowe stoły jako element „na bogato”. Surowa wołowina z dodatkami wyglądała na danie bardziej wyrafinowane i pozwalała gospodarzom zaskoczyć gości czymś innym niż standardowe przekąski.

Dlaczego te smaki wciąż wracają?

W potrawach z PRL jest coś więcej niż sama receptura – niosą emocje i wspomnienia. Przywołują czasy, gdy trzeba było improwizować, a spotkania miały prostą, domową atmosferę. Dla wielu osób to właśnie ten klimat sprawia, że czasem znów pojawia się ochota na sałatkę jarzynową, koreczki czy nawet słynne „żabie oczka”.