Zawsze traktowałem buraczki jako coś oczywistego – gotowane, starte, z odrobiną octu. Ale wszystko zmieniło się, gdy spróbowałem receptury Ewy Wachowicz. Surowe buraki, jabłka, szczypiorek i ten genialny, czosnkowo-musztardowy sos – to nie tylko przepis, to kulinarna rewolucja. I choć na początku podchodziłem do niego z dystansem (bo surowe buraki?), dziś nie wyobrażam sobie innej wersji. Co więcej – zyskałem uznanie nawet u babci, która od lat nie zmienia swoich kuchennych zwyczajów.
Sałatka z buraczków Ewy Wachowicz podbija podniebienia
Przepis Ewy Wachowicz na buraczki to świeże spojrzenie na tradycyjny dodatek do obiadu. Co wyróżnia tę wersję? Po pierwsze – buraki są surowe, a nie gotowane. To odważny ruch, który wielu osobom może wydawać się kontrowersyjny, bo wciąż krąży przekonanie, że surowe buraki mogą zaszkodzić. Tymczasem to mit – świeże, dobrze umyte i obrane buraki można jeść bez obróbki termicznej.
Zobacz także:
Ich smak jest intensywny, słodkawy i świetnie współgra z jabłkiem. Całość dopełnia sos – mocny w smaku, ale zbalansowany: czosnek, cytryna, musztarda, odrobina cukru i oliwa tworzą idealnie kremowy dressing. Nie trzeba nawet soli, choć dla wyostrzenia smaku – warto dodać szczyptę. Wystarczy wszystko zetrzeć na tarce, polać sosem i posypać szczypiorkiem. Tyle. A efekt? Zaskakująco lekki i pyszny.
Buraczki do obiadu według Ewy Wachowicz. Prosty przepis, który robi furorę
Ten przepis to przykład, jak z kilku składników można zrobić coś genialnego. Potrzebne będą tylko 4 buraki, 2 jabłka i szczypiorek. Do tego szybki sos: trzy ząbki czosnku, sok z połowy cytryny, łyżeczka musztardy, odrobina cukru i sól, a całość połączona oliwą.
Czosnek wystarczy przecisnąć przez praskę, wymieszać z musztardą i sokiem z cytryny, a potem powoli dodawać oliwę, aż sos stanie się gęsty i jedwabisty. Na koniec wystarczy wymieszać go z tartymi warzywami i gotowe. Buraczki z tego przepisu są świetne na co dzień – jako dodatek do ziemniaków, kotleta, ale też jako samodzielna sałatka. I co najlepsze – nie trzeba gotować ani jednej rzeczy.
W moim domu buraczki w takiej wersji pojawiają się regularnie. A fakt, że nawet babcia – wierna klasycznym przepisom – zaczęła je robić, to chyba najlepsza rekomendacja.