To, jak marynować grzyby, z pewnością wie każdy, kto ma już w tym doświadczenie. Ale początki bywają trudne — szczególnie wtedy, gdy z pierwszego słoika wylewa się śluz, zamiast aromatycznej zalewy. Przerobiłem to kilka razy i dopiero sposób mojej babci odmienił wszystko. Grzybki marynowane przestały być loterią — od tamtej pory wychodzą zawsze idealnie.
Babciny patent na marynowane grzybki bez śluzu. To naprawdę działa
Zawsze, gdy przychodzi sezon na grzybobranie, przypomina mi się smak grzybków marynowanych mojej babci. Twarde, jędrne, pachnące przyprawami — bez ani grama śluzu, który potrafi zrujnować całą robotę. Kiedyś myślałem, że to kwestia szczęścia albo jakiejś magicznej przyprawy, ale babcia szybko mnie uświadomiła: to nie czary, tylko dobra technika.
Zobacz także:
Sekret? Solanka. Dokładnie 10-procentowy roztwór soli i wody. Babcia zawsze powtarzała, że przed jakimkolwiek gotowaniem grzyby muszą spędzić w tej mieszance co najmniej godzinę. Dzięki temu wychodzi z nich to, co niepotrzebne, a struktura robi się bardziej stabilna. Śluz? Nawet się nie pojawia.
Po moczeniu w solance trzeba jednak pamiętać o jednej rzeczy — porządnym wypłukaniu. Jeśli grzybki zostaną zbyt słone, nawet najlepsza zalewa nie uratuje ich smaku. Babcia zawsze płucze je minimum trzy razy, a czasem i więcej, dopóki woda nie jest zupełnie czysta. To naprawdę działa — grzybki są chrupiące i pyszne.
Jak zrobić grzybki marynowane, które są jędrne i aromatyczne?
Po solance przychodzi czas na klasyczne marynowanie. I tu też nie ma wielkiej filozofii — ale liczy się balans. Babcia zawsze trzyma się jednej zasady: nie przesadzać z octem i postawić na naturalne przyprawy. Liść laurowy, ziele angielskie, gorczyca, czasem cebula — i oczywiście dobre proporcje octu do wody (zwykle 1:3). Taka zalewa podkreśla smak grzybów, a nie go zagłusza.
Ważne też, żeby nie gotować grzybów zbyt długo. Babcia tylko je obgotowuje przez kilka minut, bo zbyt długie gotowanie sprawia, że tracą strukturę. A przecież chodzi o to, żeby były jędrne i chrupiące, nie rozlazłe i miękkie.
Grzybki marynowane najlepiej smakują po kilku tygodniach, kiedy przejdą przyprawami i octem. Ale jeśli ktoś nie może się doczekać — nawet po paru dniach są już naprawdę dobre. W naszym domu nie wytrzymują długo, bo każdy podjada prosto ze słoika. I zawsze pada to samo pytanie: „Jak ty to robisz, że one nie są śluzowate?”. Odpowiedź jest jedna — solanka, wypłukanie i dobra marynata. Tyle wystarczy.